Soundtrack hihi ^^ <link>
uwaga: tekst kursywą to oczywiście retrospekcja, pogrubiony - sen.
uwaga: tekst kursywą to oczywiście retrospekcja, pogrubiony - sen.
~*~
(Ashton’s
POV)
Mijaliśmy
kolejne przystanki metra stojąc w tłumie spoconych mieszkańców wracających do
domów po ciężkim dniu pracy w centrum miasta. Odległość dzieląca mnie oraz
brunetkę wynosiła zaledwie parę centymetrów. Wystarczająco mało, bym zdążył
odczuć znajome zmieszanie, jakiego zwykle doświadczałem znajdując się blisko
Sky. Chcąc nie chcąc zmierzyłem ją wzrokiem badając jej rysy. Wyraźne kości
policzkowe idealnie współgrające z jej ostrym charakterkiem, pełne usta
skrywające niewyparzony język, szmaragdowe oczy, przez które przebijała się
inteligencja i indywidualizm. W gęstych kasztanowych włosy mieniły się rudawe
refleksy – ten mały szczegół również idealnie pasował do jej usposobienia.
Gdybym miał opisać ją jednym słowem, użyłbym tego: „kot”.
Mimo
woli musiałem przyznać, że było w jej urodzie coś pociągającego. Nie, żeby mi
się jakoś specjalnie podobała, ale intrygowała mnie swoją osobą. Była małą
tykającą bombą zegarową, a ja czekałem na detonację.
-
Mógłbyś przestać się tak gapić? – Spytała z irytacją w głosie Skylar, gdy nasze
spojrzenia się spotkały. Odchrząknąłem głośno speszony, a na mojej twarzy
pojawił się nerwowy uśmiech. Czy ja na serio studiowałem właśnie jej urodę?
-
Sorry, miałem do wyboru ciebie, i faceta za tobą. – Szepnąłem jej do ucha. – Nie oczekuj ode mnie, że będę podziwiać
dywan na klacie sześćdziesięciolatka. Plus, do dekoltu jeszcze nie doszedłem, a
musze przyznać, że stąd mam dobry widok na twoje wdzięki. - Puściłem jej oczko
i wtedy zobaczyłem znajomy wyraz twarzy oznaczający – zaraz oberwiesz.
-
Czyżby? Za to ja stąd mam dobry dostęp do twoich wdzięków. Jeszcze jedna taka
uwaga i wyrwę ci jajca razem z kutasem. - Zaraz po tej uwadze przybrała
charakterystyczny dla siebie wymuszony uśmiech
-
Chcesz rozpocząć grę wstępną w metrze? Może poczekaj aż będziemy sami. – Nie
mogłem nic na to poradzić. Kochałem denerwować Blake od momentu, gdy ją
spotkałem po raz pierwszy. Poza tym, przynajmniej to odwracało jej uwagę od
całego zamieszania związanego z Jamesem i Juddem. Gdy tylko wracała myślami do
tych tematów na jej twarzy pojawiał się smutek i gniew. Wolałem zastąpić to
irytacją z mojego powodu, szczególnie, że irytowanie jej stało się ostatnimi
czasy moim ulubionym zajęciem.
-
Ashti jak masz tak wielką chcicę, to kup sobie lalkę w sex shopie. Na pewno
będzie chętna na seks z tobą. Ja podziękuję. Lepiej pomyśl, co powiemy
chłopakom.
-
Ee… prawdę?
-
Tak, rozpędziłam się. Już lecę pochwalić się Hemmingsowi i twoim kumplom, że
zostaliśmy dziwkami Judda… No chyba nie bardzo Irwin.
-
A co, mamy udawać, że poszliśmy na pizzę?
- Wywróciłem oczami.
-
Oh, po prostu na razie nie mówmy im nic o Juddzie okej? Proszę cię Ash, zrób to
dla mnie? – Skylar spojrzała się na mnie proszącym spojrzeniem i nagle ostra
żyleta zamieniła się w małego kociaka. I weź tu człowieku bądź twardym facetem,
jak się na ciebie takie urocze stworzenie gapi. Westchnąłem ciężko i kiwnąłem
głową w milczeniu, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wpatrując się w
rozmazaną przestrzeń tunelu metra za szybą przypomniałem sobie o pewnej
sprawie, jaką miałem tego dnia załatwić
-
Kurwa! Na śmierć zapomniałem! – Przekląłem na głos zwracając na siebie uwagę
innych pasażerów. Skylar spojrzała się na mnie pytająco, gdy szybko wyciągnąłem
telefon, by zobaczyć nieodczytaną wiadomość sms od Harrego.
„Nie
musisz po mnie przyjeżdżać dzisiaj, treningu nie będzie – trener się
rozchorował. Wrócę z Lauren”
Z
ulgą wypuściłem z ust powietrze.
-
Powiesz co się stało, czy będziesz tak dyszał aż dostaniesz astmy?
-
Zapomniałem odebrać brata z treningu.
-
Ty masz brata? – Skylar wydała się być szczerze zdziwiona. – I się o niego…
troszczysz?
-
Ej, jestem rodzinnym kolesiem! – Powiedziałem podwyższonym głosem.
~*~
**Tydzień
później**(Skylar’s POV)
Biegnę ile sił w nogach
przepychając się w tłumie ludzi o nieznanych mi twarzach. Adrenalina
napływająca do żył przyczynia się do szybszego bicia serca, przez co jedynym
dźwiękiem jaki jestem w stanie usłyszeć jest mój własny puls. Szybki rytm
uderzeń współgra z wykonywanymi przeze mnie krokami. Jest ciemno, a ja nie wiem
gdzie jestem. Uciekam przed kimś nie wiedząc nawet, czy ktoś mnie goni. Część
mnie chce się zatrzymać i stawić czoła prześladowcy, jednak nogi nadal pędzą
jak gdyby ignorując sygnały wysyłane przez neurony. Płytki oddech przyprawia
mnie o zawroty głowy, ale płuca zdały się skurczyć do minimalnych rozmiarów
uniemożliwiając zaczerpnięcie większego haustu powietrza.
Przypadkiem uderzam o
bark jakiegoś mężczyzny i upadam na ziemię. Podczas upadku ocieram skórą o
chropowata strukturę betonowego chodnika, a na moim ciele pojawiają się krzywe
rozcięcia, z których zaczyna powoli sączyć się krew. Może to wina adrenaliny,
ale nie czuję przy tym bólu. Leżę nieruchomo na ziemi niczym sparaliżowana, a
strach powoduje uczucie zapadania sią w podłoże.
Chwila,
Ja się naprawdę zapadam!
Zaczynam panikować,
oddech jeszcze bardziej przyspiesza, oczy zaczynają chaotycznie filtrować
otoczenie w poszukiwaniu pomocy, jednak nie ma tam już tłumu ludzi. Nade mną
widać jedynie ciemność. Rozpaczliwie układam usta próbując wykrzyczeć „POMOCY”
ale z nich nie wydobył się żaden dźwięk.
Z ciemności zaczyna wyłaniać
się jakaś postać. Poznaję go po podartych luźnych spodniach i wiecznie opalonej
skórze.
- James – mówię
bezgłośnie. Mężczyzna klęka przy mnie z uśmiechem i podaje rękę.
Wtedy srebrna kula
przebija jego czaszkę.
*
-JAMES! – Krzyknęłam
zrywając się ze snu. Moje ciało było oblane potem, a sama trzęsłam się jakbym
dostała hipotermii. Łzy napłynęły mi do oczu i tym razem nie udało mi się ich
utrzymać. Wybuchłam głośnym płaczem.
Minął tydzień od
śmierci Jamesa, tydzień od spotkania z Harrym Juddem. Przez cały ten tydzień, dzień
w dzień nękał mnie ten sam koszmar. Każdej nocy śniłam dokładnie tę samą
sekwencję obrazów składających się na bolesne wspomnienie śmierci najlepszego
przyjaciela. Z początku budziłam się zbyt sparaliżowana, by choćby jęknąć.
Strach ogarniał całe moje ciało i nie pozwalał mi się ruszyć nawet po przebudzeniu,
przez co resztę nocy leżałam bez ruchu gapiąc się tępo w sufit zbyt przerażona,
by próbować zasnąć. Tak było przez pierwszych pięć dni. Wczoraj zerwałam się ze
snu z głośnym szlochem. Luke, który najwyraźniej również nie spał zbyt dobrze
usłyszał moje zawodzenie z drugiego pokoju.
-
Wszystko gra? – Blondyn spytał zmartwiony przekraczając próg „mojego” pokoju
nie martwiąc się o to, by zapukać.
-
Jest ok. – Odpowiedziałam tłumiąc płacz. Chłopak podszedł leniwym krokiem i
usiadł obok mnie odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy.
-
Nie zabrzmiało to przekonująco. Zły sen?
-
Nic mi nie jest, to tylko koszmar. Nie powinnam była jeść na wieczór. –
Powiedziałam próbując go nie martwić, chociaż ledwo co jadłam od paru dni, przez
co żołądek zacisnął mi się powodując uczucie mdłości. Luke objął mnie ramieniem
i ucałował czoło, co z jednej strony mnie uspokoiło, z drugiej poczułam się
nieswojo. Wiedziałam, ze Luke nie jest typem osoby, która lubi się „przytulać”.
Raczej stroni on od okazywania jakichkolwiek emocji, dlatego też ten gest z
jego strony był tym bardziej kojący i sprawił, że po moim ciele rozlało się
przyjemne ciepło.
-
Spróbuj zasnąć, jakby co pamiętaj, że jestem w pokoju obok. – Powiedział
krzepiącym tonem. Zazwyczaj ciepły, głęboki tembr jego głosu zabarwiony był
lekką chrypką. Gdy blondyn zniknął za drzwiami opadłam ciężko na łóżko i nie
zmrużyłam oka aż nastał świt.
Miałam nadzieję, że mój
krzyk nie obudził chłopaków, ale kogo ja oszukuję. Wrzasnęłam na cały dom, najpewniej
budząc wszystkich lokatorów łącznie z roztoczami w przewodach wentylacyjnych.
- Sky, wszystko gra? –
Usłyszałam znajomy głos dobiegający zza drzwi, tuż po tym blondyn wkroczył do
pokoju posyłając mi pełne niepokoju spojrzenie. W momencie, w którym zauważył
łzy spływające po moich policzkach z jego ust wydobyło się ciche:
- o boże, Sky…
Luke podbiegł szybko
zajmując miejsce obok mnie, po czym objął mnie mocno pozwalając, bym wtuliła
się w materiał jego koszulki. Do moich nozdrzy dotarł delikatny zapach żelu pod
prysznic połączony z wonią dymu tytoniowego. Schowałam twarz w jego objęciach
pozwalając, by głośny płacz przeszedł w tłumiony szloch. Blondyn ani na moment
nie rozluźnił uścisku, z resztą w tym momencie nie pozwoliłabym mu na to.
Potrzebowałam obecności drugiego człowieka. Potrzebowałam przyjaciela, na
którego ramieniu mogłabym się wypłakać. Potrzebowałam Luke – jedynej osoby,
której w tym momencie ufałam. Jednym ramieniem Luke obejmował mnie mocno przyciągając
do klatki piersiowej, natomiast drugą ręką lekko gładził moje poplątane włosy
delikatnie kołysząc się w przód i w tył. W jego ramionach poczułam się jak mała
dziewczynka. Przez cały czas byłam w stanie usłyszeć rytmicznie powtarzany
szept:
-Cii, już dobrze,
wszystko będzie dobrze.
Powoli uspokoiłam się.
Gdy płacz ustał na dobre odsunęłam się lekko od Hemmingsa stwierdzając ze
zgrozą, iż zamoczyłam mu całą koszulkę. Luke uśmiechnął się lekko i ujął mój
podbródek tak, by złapać wzrokiem moje spojrzenie.
- To tylko koszulka,
Sky. – Uśmiechnął się delikatnie
- Cała w moich
smarkach. – Zaśmiałam się lekko speszona. Spierzchnięte usta popękały w kilku
miejscach, gdy wygięłam wargi w uśmiechu. Luke spojrzał na materiał, który miał
na sobie i również zaczął się śmiać.
- Upierze się. Lepiej
się czujesz?
- Tak, już jestem
spokojna.
- To wracaj w takim
razie do łóżka. Musisz się wyspać, by mieć siły.
- Na co?
- Na kolejny dzień. –
Te słowa w ustach Luka zabrzmiały niezwykle gorzko. Czy tak teraz miałam żyć? Z
dnia na dzień? Bojąc się o życie własne oraz moich… bliskich? Stresować się za
każdym razem, gdy usłyszę dzwonek telefonu? Nie byłam pewna, czy chcę żyć w
takim świecie. Na ten moment straciło ono jakikolwiek sens.
Blondyn ucałował mnie
lekko w czoło – tak jak zrobił to poprzedniej nocy, po czym stał i ruszył w
kierunku drzwi. W tym momencie poczułam jakbym znalazła się na krawędzi. To był
zbliżający się atak paniki. Nie mogłam być tej nocy sama. Nie wytrzymałabym
kolejnej nocy walcząc samotnie z demonami. W ostatniej chwili złapałam go za
nadgarstek. Luke odwrócił wzrok w moim kierunku zdziwiony.
- Luke… - zaczęłam
nieśmiało
- Co się stało?
- z-zostaniesz dzisiaj
ze mną? – spytałam łamiącym się, pełnym wahania głosem. Nigdy z Lukiem nie
byliśmy tak blisko i w pewnym sensie przeszkadzał mi fakt, jak bardzo go w tej
chwili potrzebowałam. Przeszkadzał mi fakt, jak słabą osobą się stałam w ciągu
zaledwie tygodnia. Momentalnie z pani wszechświata stałam się zagubioną we mgle
dziewczynką, która potrzebuje opieki, a tę mógł roztoczyć nade mną jedynie Luke,
poza którym nie miałam nikogo.
- Ee, Sky…nie mogę… -
Czułam, że moja prośba wywołała u niego dyskomfort. I tak niesamowicie mnie
zaskoczył swoim gestem, swoją troską. Luke, którego znałam zazwyczaj miał
wszystkich gdzieś, a gdy ja okazywałam jakąś słabość – najzwyczajniej w świecie
się śmiał. Nigdy tez nie przypuszczałam, że byłby zdolny w takim stopniu
naruszyć własną intymną sferę, by mnie pocieszyć. To tylko potwierdziło, jak
mało wiedziałam o swoim… w tej chwili jedynym przyjacielu. Głupio było mi prosić go, o jeszcze więcej,
jednak za bardzo bałam się zostać tej nocy sama. Mogłam poprosić jego… albo
Ashtona. Wybór był oczywisty.
- Proszę cię Luke. Nie
dam rady spędzić kolejnej nocy gapiąc się w sufit. – Spojrzałam na niego błagalnie. Widziałam,
że bił się z myślami i walczył ze sobą. Przegryzał przy tym nerwowo kolczyk w
wardze. Nie chciał tego robić. Widząc jego minę szybko się opamiętałam: –
Przepraszam Luke, ja…
- Ok. Zostanę z tobą. –
Jego odpowiedź szczerze mnie zaskoczyła.
- Jesteś pewien?
- Posuń się, zanim
zmienię zdanie. – Luke przytaknął z zamkniętymi oczami wzdychając ciężko.
Blondyn nieśmiało zajął
miejsce obok mnie pozwalając, bym wtuliła się jego ramiona. Poczułam ciepło
bijące od jego ciała, które rozchodziło się po moich plecach, gdy w końcu
ułożyłam się w wygodnej pozycji. Było to bardzo dziwne uczucie, mieć go obok
siebie. Znów poczułam delikatną woń mięty wymieszanej z nikotyną. Wzięłam nieco
głębszy oddech pozwalając płucom wypełnić się tym zapachem. Blondyn ułożył
głowę tuż obok mojej, przez co czułam każdy jego oddech przyprawiający mnie o
lekkie ciarki. Przez chwilę wpatrywałam się w okno, przez które do
pomieszczenia nieśmiało zaglądał księżyc przypominający kształtem sierp.
Powietrze na zewnątrz było nieruchome. Ani jeden listek na żadnym z drzew nie
ruszał się ani na centymetr, zupełnie jakby bał się zmącić panującą na zewnątrz
ciszę. Poczułam jak moje powieki powoli robią się ciężkie. Bałam się zasypiać,
ale świadomość, że Luke jest tuż obok była na tyle pokrzepiająca, bym pozwoliła
ciału powoli opadać w objęcia Morfeusza. Będąc na krawędzi snu i jawy doszedł
mnie cichy chichot Luke’a.
- Co cię tak bawi? –
Spytałam podirytowana.
- Masz strasznie zimne
stopy. – Zaśmiałam się słysząc uwagę
Hemmingsa.
***
Otworzyłam oczy
pozwalając źrenicom skurczyć się pod naporem promieni słonecznych. Przespałam
noc i było to piękne uczucie. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku i
spojrzałam na zegar ścienny, który wskazywał godzinę 13:20. ‘Chyba trochę
przesadziłaś z tym lenistwem’ – pomyślałam siadając na krawędzi łóżka. W tym
momencie przypomniałam sobie, że nie spędziłam tej nocy sama. Luke musiał
wymknąć się z pokoju wcześniej nie chcąc mnie budzić. Przeciągnęłam się leniwie
po czym udałam się do łazienki, gdzie związałam włosy w luźny koczek i
przemyłam zmęczoną twarz wodą. Wyglądałam jak nieszczęście, ale szczerze mówiąc
miałam to gdzieś. Zeszłam po schodach na dół, gdzie przy kuchennym aneksie siedział
Ashton z kubkiem kawy.
~*~
(Ashton’s POV)
- Dzie-eń dobry. –
Skylar ziewnęła na przywitanie stając w progu kuchni. Związane w kucyk włosy
odsłoniły jej twarz, na której malowały się zmęczenie, smutek i stres. Luźna
koszulka, którą przywdziała, wisiała na niej jak na wieszaku. Skylar nie jadła
praktycznie nic od tygodnia, to sprawiło, że uginała się pod własnym ciężarem.
Mimo całego zmęczenia i bólu przywdziała jednak swoją charakterystyczną maskę,
która wyrażała pogardę dla całego otaczającego ją świata, w tym dla mnie.
- Witaj księżniczko.
Kawy? – Postanowiłem być dla niej miły i powstrzymać się od jakichkolwiek
docinków. Nie byłem pewien jak długo wytrzymam bez rzucenia w jej kierunku jakiegoś
tekstu. W dużej mierze było to po prostu silniejsze ode mnie. Zawsze szybciej
działałem niż myślałem.
- O tak, poproszę. –
Sky zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Wstawiłem wodę na kawę i wsypałem dwie
łyżeczki czarnego proszku do kubka.
- Ile słodzisz?
- Dwie czubate.
- Na słodko widzę.. –
Spojrzałem na nią z ukosa
- Jestem suką, muszę
osłodzić swój wizerunek. - Skylar uniosła ramiona robiąc niewinną minę, co mnie
rozbawiło.
- Fakt – zaśmiałem się
pod nosem, po czym dodałem: - To może i ja powinienem zacząć słodzić.
- Tobie nie pomoże
żaden cukier świata.
- Jestem aż takim
chujem? Ranisz mnie Sky, tak bardzo ranisz. – Przyłożyłem dłoń do piersi i
udałem, że moje uczucia zostały zranione. Tak jak się spodziewałem, wywołało to
uśmiech na twarzy Blake. Tymczasem woda w czajniku doszła, więc zalałem
zmielone ziarna kawy uwalniając ich intensywny zapach, po czym wręczyłem
brunetce kubek. Patrzyłem jak pociąga niepewnie pierwszy łyk, bojąc się
oparzenia, by w momencie, gdy gorący napar rozlał się po jej podniebieniu
przymknąć z satysfakcją oczy.
- Może ten dzień nie
będzie tak zły… - Powiedziała po chwili z nadzieją w głosie. Nie byłem pewien,
czy skierowała te słowa do mnie, czy bardziej próbowała przekonać sama siebie. Po
chwili nasze spojrzenia się spotkały. Nie odwróciłem wzroku, mimo że zostałem
rpzyłapany na obserwacji. Sky odchrząknęła lekko, po czym wskazała kiwnięciem
głowy mój telefon.
- Jak się miewa twój
brat?
- Harry? – Zaskoczyło mnie,
że pamiętała o jego istnieniu. – Dziś rozpoczął treningu z nowym trenerem.
Podobno jakiś młody gostek - przygotowują się do zawodów.
- Jesteś z niego dumny,
musi być w tym świetny.
-Tak. – Przytaknąłem cicho,
a uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Czyżby miała to być nasza pierwsza
normalna rozmowa? Czyżbyśmy doszli do porozumienia? Miałem cichą nadzieję, że
tak. Znalazłem się w środku niezłej zawieruchy i potrzebowałem towarzysza
podróży. Niestety naszą miłą pogawędkę przerwały dźwięki jednej z piosenek
Sleeping With Sirens. Skylar leniwie spojrzała na ekran wyświetlacza, na którym
widniał podpis „Kurt Cobain”. Momentalnie uśmiech zniknął z jej twarzy
ustępując miejsca pełnemu irytacji grymasowi. Byłem pewien, że odbierze
telefon, ona jednak zignorowała połączenie blokując ekran.
- Nie mieliśmy
przypadkiem odbierać połączeń, choćbyśmy „srali na kiblu”? – Uniosłem brew.
- Zapomnieli o jednym
małym szczególe… nie jestem niczyją dziwką. – Uwaga Sky zabrzmiała poważnie w
połączeniu z pełnym gniewu spojrzeniem. – Niech zadzwonią jeszcze raz, może
odbiorę. Póki co piję kawę, a mój telefon znajduje się w drugim pokoju i jest
wyciszony. Nie wiem o co ci chodzi. –
Blake pociągnęła kolejny łyk kawy siorbiąc przy tym donośnie.
Nie odezwałem się już
słowem, podniosłem z blatu swój kubek i spocząłem na kanapie w salonie. Przez
chwilę przełączałem leniwie stacje muzyczne w TV, po czym zatrzymałem się na kanale
puszczającym stare hity. Sky obrzuciła telewizor pogardliwym spojrzeniem
słysząc refren piosenki „Heaven is a place on earth”. Przytaknąłem jej w duchu –
świat jest mistrzem czarnego humoru, którego ogniwo zostało wymierzone w nas.
- Ja pierdole, nigdy
więcej nie idę na zakupy do marketu z Cliffordem! Już wolę się szlajać po
butikach z Blake! – Wyraźnie wkurzony Calum przestąpił próg mieszkania z dwiema
wielkimi siatami zakupów. – Ta pizda kupowałaby tylko alkohol i popcorn… i
gapił się przez godzinę na jakiś z dupy wzięty procesor z erekcją. Przez kurwa
GODZINĘ! Sorry, odpadam. Idę się powiesić.
- Popcorn to życie! –
Michael również przestąpił próg mieszkania trzymając jedynie otwartą paczkę
chipsów w dłoniach. Lewą nogą przesunął drzwi wejściowe zamykając je z głośnym
trzaskiem. W tym samym momencie naszą trójkę dobiegł głuchy dźwięk rozbijającej
się o podłogę porcelany. Sky stała sparaliżowana w salonie, a pod jej nogami
leżały odłamki kubka. Odsłonięte łydki dziewczyny zrobiły się przeraźliwie
czerwone, po tym jak wciąż gorący płyn ją oblał. Brunetka była przerażona.
Niewątpliwie spowodował to głośny huk zamykanych drzwi, który przypominał nieco
odgłos wystrzału. Do oczu dziewczyny napłynęły łzy, po czym rozlały się po jej
rumianych policzkach. Zerwałem się spanikowany na równe nogi i szybko
podbiegłem do dziewczyny chwytając ją w objęcia i przyciągając do siebie. Przez
chwilę Sky kurczowo trzymała się mojej koszulki ściskając ją w dłoniach mocno,
aż jej kłykcie zrobiły się całkowicie białe. Przez chwilę, gdyż zaraz potem
brutalnie odepchnęła mnie i pobiegła po schodach na górę, do swojego pokoju.
*
-Sky? Mogę wejść? –
Spytałem uchylając nieco drzwi do jej pokoju. Dziewczyna siedziała jak
naelektryzowana na krawędzi łózka kiwając się w przód i w tył. Niewiele myśląc
przestąpiłem próg pomieszczenia i usiadłem obok niej.
- Nie pozwoliłam ci
wejść.
- I tak bym cię nie
posłuchał. Wszystko w porządku?
- Nie. – Sky odwróciła
głowę w kierunku okna po naszej prawej, które zasłonięte było kremową zasłoną.
Przybliżyłem się niepewnie, jakby zaraz miała porazić mnie prądem, albo po
prostu pobić i objąłem ją ramieniem. Ku mojemu zdziwieniu Blake nie zareagowała
negatywnie. Wręcz przeciwnie położyła głowę na moim barku i jedynie westchnęła
ciężko. Jak na złość jej telefon znów zaczął dzwonić. Miałem cichą nadzieję, że
po drugiej stronie będzie Hemmings, jednak na wyświetlaczu pojawił się podpis „Jones”.
Sky aż się zagotowała w środku. Wstała gwałtownie mało nie zrzucając mnie z
łóżka i podeszła do okna otwierając je na oścież. Telefon, który trzymała w
dłoniach jeszcze chwilę wcześniej rzuciła z całej siły na zewnątrz i obserwowała
jak leci. Z satysfakcją spojrzała na rozbity aparat leżący na nagrzanym od
słońca chodniku. Po chwili jej dłonie zacisnęły się na krawędzi parapetu, a łzy
popłynęły z oczu strumieniami.
- Mam dość, pierdolę
to. Mogą nawet mnie zabić. Nie będę niczyją zabawką. Nie dam się uwiązać na
smyczy.
- Uwolnimy się od
Judda, obiecuję ci to. – Powiedziałem szeptem kładąc na jej ramionach dłonie.
Poczułem jak lekko drży pod moim dotykiem. Nie wiem dlaczego i co mnie do tego pokierowało
ale ucałowałem ją w tył głowy. Sky odetchnęła głęboko spoglądając w przestrzeń
przed sobą. Osobliwą ciszę między nami przerwał dźwięk smsa. Ciało Sky napięło
się momentalnie.
- To pewnie Harry, chce
bym go odebrał z treningu. – Powiedziałem nie patrząc na ekran. Wyciągnąłem z kieszeni
telefon. Niestety wiadomość, którą dostałem nie była od mojego brata. Była od
Jonesa.
Wiadomość MMS zawierała
zdjęcie Daniela Jonesa w bordowej koszulce trenera na tle wesołych dzieciaków
biegających po boisku. Pod zdjęciem widniał dopisek:
„Jesteście
pewni, że nie chcecie odbierać naszych telefonów?
Buziaki,
nowy trener, Dann”
_______________________________________________________________________________
Kolejny rozdział yaay! Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jest to zapychacz, ale jeden z tych, które musiały zostać napisane (plus propsy za Luke-feels) Komentujcie, czy co tam :)
Ogłoszenia:
1. MAM ROLE-PLAYERÓW. Istny Dream-team. Jeśli chcecie się pośmiać, to zapraszam na ich twittery
@SkylarCorrupted , @AshtonCorrupted , @MikeCorrupted , @Calum_corrupted , @LukeCorrupted
2. Zaczynam nowe opowiadanie, będzie to short story inspirowane między innymi pisoenką "English Love Affair". Znajdzieje je na wattpadzie: http://www.wattpad.com/66861431-falling-luke-hemmings-short-story :)
3. Rozdział nieedytowany, ale ze względu na termin takim go wrzucam. Poprawkami zajmę się jutro :)
Więcej ogłoszeń nie pamiętam. See ya xx
Jak zwykle mi się podoba. :D Ale jak był ten huk, to już się przestraszyłam, że pewnie Judd robi wielkie wejście, czy coś. No i końcówka, Danny <3 Tak wiem, zachwycam się villainem, ale co poradzić. Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńNo pacz! Te skurczybyki znaleźli nawet brata Ashtona...
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Sky :(
a Luke? Luke'a kocham nad życie i jeszcze taaaaaaki miły dla Sky jest <3
@No_Maybe_Yes
Świetny jest! Nie mogę się doczekać nowego!
OdpowiedzUsuńWoah, woooaaah, moje feelsy, moje feelsy DD: co ty ze mną robisz ;-;
OdpowiedzUsuńSuper mega extra <3
OdpowiedzUsuńZaczynam kochać te opowiadanie ;)
@pamii_love