Uwaga! Rozdział obfituje w wulgaryzmy i dwuznaczności - czytasz na własną odpowiedzialność...
Myślę, że piosenka "Girls/Fast Cars" grupy The Wombats wpasuje się w nastrój tego rozdziału idealnie :)
~*~
(Ashton's POV)
Prędkościomierz
wskazywał już 180 km/h, a samochód wciąż przyspieszał. Mknęliśmy wraz z Calumem
dwupasmówką, co chwila wyprzedzając trąbiące na nas samochody. Dawno nie
prowadziłem sportowego auta, a Mercedes SL R231 do najwolniejszych samochodów
nie należy. Silnik V8, 435 koni pod maską - każdy facet marzy o takim cacku.
Widząc przed sobą pustą jezdnię przycisnąłem pedał gazu aż do samej podłogi.
Ryk, jaki wydobył się z silnika przyprawił nas o dreszcz ekscytacji. Spojrzałem
się na Hooda, który mimo późnej pory z zadowoleniem obserwował otoczenie przez
szkła okularów przeciwsłonecznych. Sięgnąłem
ręką do pokrętła radia, by podkręcić głośność, gdy usłyszałem przerażony krzyk
Cal’a
- Ashton!
Z zawrotną prędkością
zbliżaliśmy się do czarnego Astona Martina, który pojawił się znikąd. Wydawało mi się, że całe życie przeleciało mi
przed oczami, ale nie miałem zamiaru zginąć w wypadku samochodowym… nie dzisiaj.
Momentalnie zdjąłem nogę z gazu dając po hamulcach i przekręciłem kierownicę
zjeżdżając na drugi pas. W ostatniej chwili wóz zjechał na drugi pas i wyminął
czarne auto, usłyszeliśmy jednak odgłos urwanego lusterka… jak się później
okazało – nie naszego.
- Kto cię nauczył jeździć!
Irwin kurwa, mogłeś nas zabić!!! – Calum przywalił z całej siły w ramię. Chyba
nie jestem ciekaw jak wielkiego ujrzę jutro siniaka.
- Ej, uważaj co?
Wybiłeś mi bark. - Zwolniłem do 120km/h i wypuściłem powietrze z płuc. Nie
pamiętam już jak długo wstrzymywałem oddech.
- Ojoj, przez tydzień
nie zwalisz konia. Należy ci się za to, co właśnie odjebałeś!
- Spoko stary, przecież
żyjemy…
- Tsa, żyjemy…
Przysięgam, że za chwilę wyciągnę cię za fraki z tego auta i uduszę cię twoją
zasraną chustką. Irwin, gdybyś nie zareagował to w tej chwili pewnie całowałbyś
to blaszane gówno* na poboczu, a twoje flaki zbieraliby z asfaltu… moje z
resztą też. Dlaczego w ogóle ty prowadzisz?!
- Sorry, że nie
przytrzymałem ci drzwi, gdy właściciel wybiegł z mieszkania.
- Ugh, zjedź z drogi,
musimy wymienić tablice… Calum wpatrywał się gniewnie w jakiś punkt przed sobą
i próbował uspokoić oddech. Posłusznie zjechałem przy najbliższej okazji z
jezdni i skierowałem się w stronę naszej dzielnicy. Calum przestał się odzywać,
więc jechaliśmy w ciszy… no, nie do końca. Z radia wydobywały się dźwięki jakiejś
gównianej piosenki, którą ostatnio puszczają wszędzie… wyświetlacz pokazywał
bardzo inteligentną nazwę: The Chainsmokers - #Selfie.
- Gdzie spotykamy się z
chłopakami? – Spytałem, przerywając ciszę między nami. Calum łaskawie odwrócił
wzrok w moją stronę.
- U Michaela, tam nas
zgarną i jedziemy do… Co to kurwa jest?! – Hood spojrzał się na radio, a na
jego twarzy malował się wyraz dezorientacji i jednoczesnego obrzydzenia. – Weź
mi to kurwa wyłącz! Jezu… chyba spadło mi IQ.
- I tak nie było zbyt
wysokie.
- Nadal wyższe niż u
ciebie…
~*~
(Skylar's POV)
Gdy tylko Luke zniknął
na klatce schodowej James ruszył do kuchni, po czym wyciągnął z lodówki piwo.
Laptop, który stał odpalony na stoliku pokazywał stronę z wiadomościami z Sydney.
Bourne pociągnął łyk z butelki i usiadł przy stole, po czym zaczął przeglądać
witrynę.
- Zobaczmy, co tu mamy…
Oznaki, że facet cię zdradza… Wzrost bezrobocia w kraju… Zwłoki prostytutki
znalezione w bogatej dzielnicy…
- Młody australijski
band podbija listy przebojów… – przeczytałam kolejny news stając mu za plecami.
– Podsiadłeś mnie, a teraz złaź…
- Pamiętaj kto mieszka
u kogo. Słuchaj, wybieram się dzisiaj do klubu, muszę ogarnąć parę spraw…
chcesz się przejść?
- Ehh, wiesz jak bardzo
kocham takie miejsca – wywróciłam oczami i usidłam naprzeciwko niego. – ale
dobra, mów co to za klub…
- Nazywa się „Bullet”,
czy jakoś tak. Pomyślałem, że posiedzisz chwilę sama, rozerwiesz się, a potem
możemy gdzieś iść.
- Co znów
wykombinowałeś.
- Nic, muszę się z kimś
spotkać, ale…
- wolisz mieć wsparcie
w razie czego?
- Tak bym tego nie
nazwał…
- Ok, zostanę twoją
przyzwoitką. – James wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Jeszcze przez chwilę
rozmawialiśmy o tak zwanej „dupie Maryni”, po tym udałam się do swojego pokoju.
Nie było w nim wiele, ot zaledwie łóżko na stalowej ramie, szafa i małe biurko.
Na ścianach wisiały minimalistyczne plakaty oświetlone jednokolorowymi lampkami
choinkowymi. Nad biurkiem na tablicy korkowej miałam mapę Sydney z zaznaczonymi
różnokolorowymi pinezkami miejsca – pierwszej kradzieży, lokalizacje
najciekawszych przekrętów, okolice, w których nie powinnam się już więcej
pokazywać…
Ostatnio
dodałam do niej nowy kolor pinezek – miejsca, w których spotkałam tego pożal
się boże „złodzieja” - Ashtona Irwina.
Z rezygnacją otworzyłam
szafę wypatrując w niej czegoś, co nadawałoby się do klubu. Padło na
prześwitującą, czarną koszulę bez rękawów oraz ciemne rurki.
- Skórzana kurtka,
obcasy i będzie cacy – powiedziałam sama do siebie, po czym zamknęłam się w
łazience. Dwie godziny później, gdy udało mi się doprowadzić do względnego ładu
włosy tworząc z wielkiej burzy loków delikatne fale, a twarz pokryta została
odpowiednią ilością podkładu, różu do policzków oraz tuszu do rzęs byłam gotowa
do wyjścia. Wraz z Jamesem przekroczyliśmy próg mieszkania i ruszyliśmy do
klubu.
~*~
(Ashton's POV)
Po dzisiejszym
incydencie żaden z chłopaków nie dał mi usiąść za kierownicą. Ba, musiałem
usiąść na tylnym siedzeniu mojego własnego auta wraz z Michaelem. Miejsce za kierownicą
zajął Calum, a Luke – jak to Luke - wciąż przełączał piosenki w poszukiwaniu
tej jednej, wyjątkowej, pasującej do jego aktualnego nastroju.
- Mógłbyś zostawić to
radio w spokoju? – Rzuciłem w jego kierunku podirytowany.
- Hmm pomyślmy… nie. –
Hemmings zawzięcie wciskał przycisk next, aż w końcu znalazł to, czego chciał. Z głośników
wydobyły się pierwsze dźwięki „Jump Into The Fog” zespołu The Wombats, dopiero
wtedy zadowolony rozsiadł się w fotelu pasażera. W końcu zajechaliśmy pod klub,
gdzie czekała kolejka chętnych by wejść i się zabawić.
- Nie mówiłeś, że jest
tu selekcja. – Michael zdezorientowany spojrzał na swój strój – wytartą koszulę
flanelową z napisem IDIOT na plecach, porwane rurki, zielone włosy. Luke tylko
zmierzył go wzrokiem i się roześmiał.
- Patrz i podziwiaj. –
Rzucił w stronę kumpla, po czym poprawił kurtkę i ruszył wymijając kolejkę
prosto do ochroniarza. Po chwili cała nasza czwórka znalazła się w środku. Klub
należał do jednego z lepszych w tej części Sydney. Wiecie o co chodzi, bogate
dziewczyny w kusych spódniczkach, drogi alkohol, ładne oświetlenie, dobry DJ…
- Ochroniarz to mój
klient. – Powiedział z nieukrywaną pewnością siebie blondyn. – Ja się ulatniam,
czas to pieniądz. Spotkamy się za godzinę. – dodał, po czym oddalił się w
tłumie. Spojrzeliśmy z chłopakami po sobie.
- No tak, Hemmings i
jego „znajomości”. - Stwierdził ironicznie Michael.
*
(Ashton's POV)
Po pewnym czasie
zgubiliśmy w tłumie Caluma, który pewnie podrywał na parkiecie jakieś laski.
Wraz z Michaelem zajęliśmy więc miejsce za barem. Clifford nie wydawał się być
zachwycony wizytą w klubie. Zdecydowanie preferował domowe libacje w małym
gronie. Ja nie narzekałem. Miałem stąd świetny widok na barmankę obdarzoną
niezłymi…warunkami. Sącząc powoli drinka mierzyłem ją wzrokiem, gdy ta stała
tyłem.
- Powinieneś być
bardziej dyskretny. – usłyszałem prześmiewczą uwagę Michaela.
- Dałbym się przez nią
zaciągnąć na tylne siedzenie mojego camaro. – Westchnąłem i spojrzałem na
kumpla
- Ha, za wysokie progi
Nie rozbieraj jej tak wzrokiem.
- Słuchaj przyjaciela,
może się zrobić niezręcznie – wysoka brunetka stanęła przede mną i uśmiechnęła
się zalotnie. – Podać coś jeszcze?
- No hej, jestem
Ashton. – Posłałem jej szelmowski uśmiech.
- Ej Camille! Jest
problem na magazynie. – Jakiś barman podszedł do barmanki, która jak się okazało
była też właścicielką klubu.
- Już idę, obsłuż kolegę.
– Piękna brunetka ulotniła się.
- Wszystko okej? Może
chcesz chusteczkę?
- Morda Michael! –
Łyknąłem resztę drinka znajdującego się w szklance i rozejrzałem się po
otoczeniu. Moją uwagę przykuła inna, dość atrakcyjna brunetka – aktualnie
flirtująca…. a nie, przepraszam, okradająca jakiegoś napalonego kolesia.
Szepcząc mu coś do ucha jednocześnie pozbawiała go wszystkiego – pieniędzy,
telefonu, nawet kluczy.
- No proszę, kogo ja widzę, Skylar Blake we
własnej osobie…
~*~
(Skylar's POV)
Nienawidzę klubów.
Nienawidzę tej muzyki i tych świateł. Nienawidzę pijanych kolesi z lepkimi
łapami. Kocham za to ich okradać i wykorzystywać. Koleś, którego właśnie
okradłam ze wszystkiego co miał właśnie kierował się w stronę łazienki, gdzie
powiedziałam, że będę. Oh, no cóż, przykro mi, ale mnie tam nie zastanie.
Zadowolona z siebie podeszłam do baru i poprosiłam o mohito. Po mojej prawej
jakiś facet w stanie wskazującym sączył browara i próbował nawiązać jakże
inteligentną konwersację z blondynką siedzącą obok niego, a telefon, który jak
mniemam, był jego własnością leżał sobie tak samotnie czekając, aż ktoś go
ukradnie.
- Nie możesz sobie
odmówić co? – Usłyszałam znajomy, irytujący głos za plecami. Czy los musi być
tak irytującym małym ch*jem?!?!?!?!
- Wiesz jak jest, kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi. – odwróciłam wzrok w
stronę chłopaka, który właśnie się przysiadł. Miał na sobie koszulkę Joy Division i oczywiście bandamę na czole. Blond loki wystawały ze wszystkich
stron tworząc w sumie uroczy widok. Jaka szkoda, że człowiek obdarzony tak
sympatyczną twarzą musi być tak irytujący. – Cześć Ashton.
~*~
(Ashton's POV)
-
Ładnie dziś wyglądasz Sky… to twój strój roboczy? – uśmiechnąłem się
ironicznie. Moja ręka sięgnęła w tym czasie za brunetkę zabierając telefon
pijanego bywalca klubu.
-
Tak, w środy zakładam różowy. – odpowiedziała z równie wymuszoną uprzejmością.
-
Pozwolisz, ze skorzystam? – pomachałem jej przed nosem białym iPhonem 5.
-
Nie krępuj się.
-
W sumie w jedną noc mogłabyś sobie zarobić na taki sam, nieużywany… z twoimi
warunkami.
Lubiłem wyprowadzać ludzi z równowagi. Oczywiście nie mogłem sobie
odmówić zmierzenia dziewczyny wzrokiem. Miała na sobie prześwitującą koszulę
oraz obcisłe rurki, a z jej nogami…(brałbym). No oczywiście fakt, że
najprawdopodobniej ją to wkurzy sprawiał, że nawet się z tym nie kryłem. Po
chwili znów przeniosłem swój wzrok wyżej skupiając się na jej wyrazie twarzy.
Przybrała ona maskę spokoju i pewności siebie, brązowe loki opadające na twarz
przysłaniały zaróżowione policzki, a zielone oczy prześwietlały mnie na wylot.
-
Co masz na myśli – spytała.
-
No wiesz, żadna praca nie hańbi jak to mówią. –
Okej, chyba posunąłem się ciut za daleko… w mojej głowie ta uwaga nie
brzmiała tak dwuznacznie i chamsko. Byłem pewien, że zaraz zostanę potraktowany
wiązanką epitetów na swój temat. Dziewczyna jednak nie zrobiła żadnej z tych
rzeczy, zamiast tego odstawiła powoli kieliszek na ladę i zmierzyła mnie
wzrokiem. Następnie podniosła się ze stołka barowego, po czym – jak to miała w
zwyczaju – zmniejszyła między nami dystans. Momentalnie podskoczył mi puls. Nie
takiej reakcji się spodziewałem.
-
Masz rację Ashton, nie hańbi. – Pewnie wyszeptałaby te słowa, gdyby nie głośna
muzyka. Poczułem dłoń delikatnie muskającą moje udo. Mimowolnie uniosłem się na
siedzeniu. Szczupłe palce brunetki sunęły coraz wyżej, a ona sama przybliżyła
usta do mojego ucha
-
To co, chcesz sprawdzić czy cię na mnie stać? Może dam ci rabat jeśli sprawisz,
że będę mokra szybciej niż ja to zrobię z tobą.
-
E, że co? – Nie zdążyłem przetworzyć informacji, gdy zimna stróżka alkoholowego
płynu rozlała mi się po rozporku. No po prostu szczyt upokorzenia.
-
Nie jestem dziwką Ashton. A już na pewno nie byłabym twoją.
- Ej Sky, to nie tak… - gratulacje Irwin, po raz kolejny.
-
Mam gdzieś, co masz do powiedzenia, idź być dupkiem gdzie indziej…- brunetka
wyprostowała się i odeszła od baru kierując się w stronę parkietu, a ja
siedziałem w osłupieniu do czasu, gdy usłyszałem śmiech Michaela.
-
Widzę, że jednak umoczyłeś. – Zielonowłosy chłopak ledwo powstrzymywał się od
gwałtownego śmiechu.
-
Zamknij się Clifford. – Wywróciłem oczami i poprosiłem o kolejnego drinka jako,
że mój poprzedni znajdował się teraz na moich spodniach. Tak bardzo jak nie
przepadałem za Skylar Blake, nie powinienem był kierować tego typu uwag w jej
stronę. To było chamskie i miała pełne prawo zrobić to, co zrobiła. Po raz
kolejny skarciłem się w myślach za niewyparzony język jednocześnie wypatrując w
tłumie Caluma oraz Luke’a. Nie miałem ochoty dłużej bawić w tym klubie, a
Hemmings był jedynym niepijącym dzisiaj…tak dużo. Mój wzrok napotkał dwójkę
ochroniarzy, która wynosiła nieprzytomnego faceta w wieku ok. trzydziestki z
sektora VIP. Po chwili w tym samym miejscu pojawił się Luke idący w naszą
stronę.
~*~
(Skylar's POV)
Brak mi słów, żeby
opisać jak bardzo działa mi na nerwy ten koleś! Jeszcze miał czelność nazwać
mnie dziwką! Wiem, że pewnie zrobił to nieświadomie, ale mimo wszystko. Nie żałuję
swojej reakcji, żałuję, że nie była ostrzejsza. Wytrącił mnie z równowagi…
Miałam dość, chciałam wyjść z tego klubu jak najszybciej i zaszyć się w swoim
pokoju. Otworzyłam metalowe drzwi i wyszłam na zewnątrz. Oprócz mnie w okolicy
stały jedynie pojedyncze osoby i małe grupki, które wyszły „na papierosa”. Był
środek nocy i zrobiło się dość chłodno. Dzięki bogu zabrałam ze sobą swoją
skórzaną kurtkę. Odeszłam parę kroków dalej i poczęłam rozglądać się za
taksówką, gdy nagle usłyszałam szczęk zawiasów. Odwróciłam głowę w kierunku
drzwi, które otworzyły się ponownie, a na chodniku wylądował wpółprzytomny
mężczyzna o blond włosach.
- O mój boże, James! –
Krzyk przerażenia wydobył się z moich płuc.
*bariera energochłonna…
no, wiecie o co chodzi :P
____________________________________________________________________________________________
Nie jest wcale źle, mi się rozdział podobał. I dobrze tak Ashtonowi! :D
OdpowiedzUsuńChyba wiem też, kto pomoże teraz Skylar z Jamesem... :D Czekam na następny rozdział!
I dziękuję za reklamę ;*
Ogólnie super, swietnie piszesz, dobry pomysł na ff, tylko cholernie mnie denerwuje jedna rzecz, czasami musze 2-3 razy przeczytać całość, żeby ogarnąć kto do kogo mówi itp. jakoś tak dziwnie to jest Np.skay cos powie
OdpowiedzUsuń-blablabla-a tu opisujesz kogoś innego
Potem są wymiany zdan i nie piszesz co kto powiedział, moze tylko mnie to nurtuje, ale po prostu chcialam zebys wiedziała :)
@jileyful
Dzięki za komentarz <333 (również za słowa krytyki :P) Jako autorka wiem, kto co mówi w dialogach i w mojej głowie mają one sens, wszystko jest przejrzyste. Ale no właśnie... to są moje dialogi więc nie wiem czy są one również czytelne dla odbiorcy :P Także dzięki za tę uwagę, postaram się pisać je przejrzyściej :))
Usuń