niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział I

~~~ Do tego rozdziału polecam gorąco piosenkę "Ain't no rest for the wicked" zespołu Cage The Elephant :))  ~~~

~*~
(Ashton's POV)

Spojrzałem na zegarek – godzina 8:28. Lada chwila na stacji powinien pojawić się tłum ludzi śpieszących do pracy w centrum. „Czas wziąć się do roboty” odparłem cicho do samego siebie gasząc butem papierosa, po czym ruszyłem pewnym krokiem w stronę schodów prowadzących na dół.

Godzina 8:29 – pociąg podjechał na stację. Drzwi otworzyły się i z każdego wagonu wydostały się dziesiątki mieszkańców kierujących się teraz na schody, na których już czekałem. Naciągnąłem kaptur mocniej na głowę, wyszukałem w kieszeni bluzy złożoną gazetę i scyzoryk upewniając się, że w razie potrzeby jest na swoim miejscu gotów rozpruć parę toreb. W tym momencie istny owczy pęd ukazał się przed moimi oczami.

„Jak zwykle o czasie” – pomyślałem, a na mojej twarzy pojawił się wyraz samozadowolenia. W takim tłumie jak ten najłatwiej jest się obłowić. Nikt nie pilnuje swoich kieszeni czy plecaków. Parę sprawnych ruchów i w ciągu kilku minut jesteś w stanie „zarobić” niezłą sumkę. Ruszyłem przed siebie lustrując wzrokiem sylwetki przechodniów. Moją uwagę przykuł rosły mężczyzna, wiek około czterdziestki, po zegarku na lewym nadgarstku mogłem stwierdzić, że jest nadziany… wprost idealna ofiara. Rozmawiał przez telefon, co czyniło go łatwym celem. Zmierzyłem go wzrokiem w celu zlokalizowania portfela. Dostrzegłem go, gdy ten mnie minął.  Oczywiście, jak większość facetów, trzymał cały swój dobytek w tylnej kieszeni dżinsów. Idiota… niech nawet nie myśli, że będę mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia zwijając mu go z portek. Odwróciłem się na pięcie i począłem wspinać się za nim. Gdy odległość między mną a mężczyzną była minimalna uderzyłem go barkiem w tym samym czasie sięgając ręką do kieszeni jego spodni. Zwinięta gazeta zajęła miejsce portfela, a ten trafił do kieszeni mojej bluzy.

- Przepraszam – rzuciłem w stronę gostka, udając, że się potknąłem, gdy ten odwrócił się w moim kierunku. Niczego nieświadomy koleś pokręcił jedynie z dezaprobatą głową, a ja minąłem go spokojnym, nie wzbudzającym podejrzeń krokiem. 

Zdjąłem z głowy kaptur i przeczesałem włosy palcami mijając przejście dla pieszych, po czym skręciłem w pierwszą ulicę po mojej prawej. Oparłem się o mur jednego z budynków zapalając kolejnego szluga, a następnie wykręciłem numer do Hooda.

- No siema stary, jak poszły łowy? - rzuciłem jak tylko mój kumpel odebrał telefon.

- Nie jest źle, 200 dolców i dwie karty kredytowe.

- Nieźle, stawiasz dzisiaj piwo!

- Haha. Nie tak prędko, teraz ty się pochwal.

- Chwila…- Wyjąłem z kieszeni skórzany portfel, w którym doliczyłem się dwóch kart płatniczych, trzech kart kredytowych, w tym jednej firmowej oraz prawie siedmiu stów gotówki. – No dobra, ja stawiam dzisiaj piwo. – zaśmiałem się do słuchawki

- Gadaj ile Ci wpadło?

- Samej gotówki prawie siedemset…

- Ty skurwielu! Jakim cudem zawsze masz takie szczęście?! – Kumpel zaśmiał się do słuchawki.

- Nazwałbym bym to raczej dobrym zmysłem obserwacji. Koleś miał złotego rolexa…ale zegarek już mu darowałem. – Podrzuciłem swoją zdobycz w ręku, po czym schowałem ją z powrotem do kieszeni.

– Wspaniałomyślny pan Irwin… wpadasz dzisiaj do Michaela? Wciąż mamy do skończenia ten silnik…

~*~
(Skylar's POV)

- James, popatrz na to cudeńko! – szepnęłam w ucho przyjacielowi mijając czarne audi.

- Ktoś musi być wyjątkowo głupi zostawiając taki wózek w bocznej uliczce. – Blondyn pokręcił kpiąco głową. – Nawet ty dałabyś radę zwinąć go bez problemu.

- Oh przestań, bo się zarumienię. Poza tym, nie chcę cię wygryźć z interesu. Pozostanę przy łupach mniejszego kalibru. – odparłam żartobliwie w stronę blondyna.

- A propos małych łupów, masz okazję pokazać na co cię stać. – Przyjaciel zwrócił moją uwagę na faceta przed nami, który chował właśnie portfel do prawej kieszeni. Nie byłam w stanie stwierdzić ile miał lat, ale strzelałam, że w najgorszym przypadku musi być niewiele starszy ode mnie. Przemyślałam szybko plan działania po czym poprawiłam w teatralnym geście włosy, na co James odpowiedział śmiechem

- Czas trochę zarobić… pożycz fajki. – Rzuciłam w jego kierunku, a gdy ten podarował mi paczkę z czerwonym napisem Chesterfield, ruszyłam pewnym krokiem w kierunku nieznajomego, który rozmawiał przez telefon. Z torebki wygrzebałam zepsutą zapalniczkę i poczęłam „przypalać” papierosa wciąż zbliżając się do kolesia naprzeciwko mnie. Musiał dostrzec mnie kątem oka – bardzo dobrze, na to liczyłam. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po czym odwrócił się pociągając kolejny raz dym z papierosa.

- Niech to szlag! Powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszał. Zwróciłam tym samym jego uwagę. Ok, teraz czas na kontakt wzrokowy. Uśmiechnęłam się niewinnie do nieznajomego, który rozmawiał przez telefon, a ten uniósł delikatnie brew. Zmniejszyłam między nami odległość naruszając nieco jego sferę prywatności, ale jak widać nie za bardzo mu to przeszkadzało.

- Hej, masz może zapalniczkę? Spytałam się mimo, że chłopak nadal rozmawiał przez telefon. W odpowiedzi ten uśmiechnął się, po czym wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i podał mi ją.  Zapaliłam papierosa spoglądając się na niego, pilnując, by nie spuścił wzroku.

Teraz najważniejsza część. Zaciągnęłam się dymem i uniosłam zapalniczkę.

- A załatwiłeś już części? - nieznajomy blondyn wciąż spoglądał na mnie prowadząc w tym samym czasie konwersację przez telefon.

-Dzięki. – Powiedziałam bezdźwięcznie chowając mu zapalniczkę do kieszeni i wyjmując swój łup.

- Nie ma sprawy. – Rzucił wypuszczając dym z ust.  Jeszcze raz posłałam w jego kierunku promienny uśmiech i ruszyłam przed siebie. Parę metrów dalej zadowolona z siebie rzuciłam papierosa na ziemię. „To było dziecinnie proste” pomyślałam.



~*~
(Ashton's POV)

- Do kogo mówiłeś? – Ze słuchawki dobiegł pytający głos. Ostatni raz zmierzyłem wzrokiem ładną brunetkę i rzuciłem niedopałek na ziemię.

- Nie do ciebie. Słuchaj Cal, jadę dzisiaj dogadać się z jednym fa… - Nagle coś do mnie dotarło. Sięgnąłem do kieszeni bluzy by przekonać się, że brakuje w niej portfela.

- Kurwa mać!

- Stary, co się stało?

- Suka ukradła mi portfel! Krzyknąłem do słuchawki.

- Haha, dałeś się okraść? – Nie odpowiedziałem nic. Rozłączyłem się i krzyknąłem wiązankę przekleństw w kierunku dziewczyny, która zdążyła się już znacząco oddalić. Laska rzuciła się do ucieczki, a ja pobiegłem za nią. Niech ja tylko ją dorwę…


~*~ 
(Skylar's POV)

W końcu go zgubiłam. Dobrze, bo nie wiem ile jeszcze czasu dałabym radę uciekać w tych butach. Akurat, kiery raz na ruski rok postanowiłam zrezygnować z trampek na rzecz botek musiałam trafić na ogarniętego kolesia. Niestety nie zawsze wszystko uchodzi nam na sucho, nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Taka specyfika zawodu… byłam przygotowana na ewentualne konsekwencje związane z porażką. Korzystając z okazji stanęłam na chwilę opierając się o ogrodzenie jednego z budynków by zaczerpnąć powietrza. Spojrzałam na zdobycz, której w całym tym zapędzie nie zdążyłam schować do torebki. Otworzyłam portfel i moim oczom ukazała się niezła suma pieniędzy. „Ok, rozumiem dlaczego byłeś taki zdeterminowany” powiedziałam sama do siebie, po czym wyjęłam dowód osobisty chcąc sprawdzić tożsamość kolesia. To co zobaczyłam rozbawiło mnie niezmiernie. „To chyba jakiś żart” zaśmiałam się z tego zbiegu okoliczności, kiedy usłyszałam nad sobą męski głos.

- Ekhm, To chyba należy do mnie. - Blondyn, którego kilka minut wcześniej okradłam stanął przede mną z założonymi rękoma. Na jego twarzy malował się spokój, ale wiedziałam, ze najchętniej to pewnie złoił by mi w tej chwili skórę. Jakby nie było zwinęłam mu prawie tysiąc dolców sprzed nosa…

~*~
(Ashton's POV)

- Ekhm, To chyba należy do mnie… - rzuciłem w kierunku brunetki, która nadal dyszała oparta o metalowe ogrodzenie. W chwili, gdy usłyszała mój głos, spojrzała na mnie zrezygnowana. W jej zielonych oczach widziałem frustrację.

- Oh ty? Na serio?

- Myślałaś, że pozwolę Ci uciec z taką kasą? Kochana, pieniądz piechotą nie chodzi. – Dziewczyna podniosła się i stanęła naprzeciwko mnie naruszając moją przestrzeń personalną. To chyba był jej nawyk. Była o głowę niższa, ale nie przeszkodziło jej to spoglądać na mnie z wyższością.

- A ja niestety tak, benzyna drożeje i takie tam, rozumiesz co nie?  

- Oh biedne dziecko, wzruszyła mnie twoja historia… a teraz oddaj, co nie twoje. – Wyciągnąłem rękę, na co ta zaśmiała się kpiąco.

- Z tego co wiem, to ten portfel nie jest także twój, także sorry, ale nic z tego. No, chyba że nazywasz się Jordan McAvey, masz 44 lata i pochodzisz z Melbourne. – Zacząłem się irytować. Brunetka uśmiechała się w moim kierunku ironicznie, więc dużo wysiłku włożyłem, by zabrzmieć jak najłagodniej potrafię.

- Słuchaj złotko, bardzo bym chciał, żebyśmy się rozstali w pokoju. Nie, żebym nie mógł zwinąć dziesięciu takich portfeli, ale tu chodziło o godność.

- Ah rozumiem: „co to za złodziej, który dał się okraść?” – nastolatka teatralnie wydęła usta.

- Dokładnie, rozumiesz mnie prawda? Jeśli więc nie chcesz mieć żadnych nieprzyjemności lepiej mi go oddaj.

- Ok, no spoko, tylko co ja będę z tego mieć? – Dziewczyna znów posłała mi to spojrzenie pełne politowania wrzucając portfel do torebki zawieszonej na ramieniu.

- Odpalę ci część. Kupisz sobie drogą kieckę. – W odpowiedzi usłyszałem donośny śmiech. Laska na serio zaczynała mnie wkurzać. Jeśli myśli, że zatrzyma ten portfel, który tak bezczelnie trzyma tuż przed moim nosem w otwartej torebce, to się grubo myli. W sumie to mam teraz dobrą okazję…

- Hahaha nic z tego, mogłeś bardziej się pilnować. Ta dziecinka należy teraz do mnie. A teraz wybacz, idę kupić sobie – jak to określiłeś - „drogą kieckę”.

- Hmm, obawiam się, że to będzie niemożliwe. – Pomachałem jej przed nosem kawałkiem skóry wypełnionym pieniędzmi, który sekundę wcześniej wyciągnąłem z jej torby. Mina brunetki była bezcenna. – Pamiętaj, że ja też jestem złodziejem – Posłałem w jej kierunku szyderczy uśmiech chowając portfel do kieszeni bluzy. - Muszę jednakże przyznać złotko, że jesteś niezła.  – dodałem po chwili.

- Na imię mi Skylar. Możesz sobie darować to „złotko”. – odparła sfrustrowana brunetka

- Sky… Bez urazy, jak to mówią, co nie? Powodzenia następnym razem.– Odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę.

- Powiesz chociaż jak się nazywasz? – Usłyszałem za sobą głos dziewczyny. Odwróciłem się nie przerywając chodu i odpowiedziałem

- Ashton.


***


- Stary, co tak długo? – Spytał Calum, gdy wsiadłem do jego samochodu.

- Miałem pewne komplikacje. Ale już po wszystkim.

- Pokaż ten swój dzisiejszy łup…

Wyjąłem portfel, ale nie tego oczekiwałem, gdy go otworzyłem. W sumie mogłem się tego spodziewać. Laska jest lepsza niż myślałem. Zdążyła jakimś cudem wyjąć całą gotówkę. Mimo woli zacząłem się śmiać

- Skylar… - powiedziałem pod nosem, podczas gdy kumpel patrzył się na mnie, jak na pacjenta psychiatryka.
____________________________________________________________________________________________


1 komentarz: