~~~ Do tego rozdziału polecam gorąco piosenkę "Ain't no rest for the wicked" zespołu Cage The Elephant :)) ~~~
~*~
(Ashton's POV)
Spojrzałem na zegarek –
godzina 8:28. Lada chwila na stacji powinien pojawić się tłum ludzi śpieszących
do pracy w centrum. „Czas wziąć się do roboty” odparłem cicho do samego siebie gasząc
butem papierosa, po czym ruszyłem pewnym krokiem w stronę schodów prowadzących na
dół.
Godzina 8:29 – pociąg podjechał
na stację. Drzwi otworzyły się i z każdego wagonu wydostały się dziesiątki
mieszkańców kierujących się teraz na schody, na których już czekałem.
Naciągnąłem kaptur mocniej na głowę, wyszukałem w kieszeni bluzy złożoną gazetę
i scyzoryk upewniając się, że w razie potrzeby jest na swoim miejscu gotów
rozpruć parę toreb. W tym momencie istny owczy pęd ukazał się przed moimi
oczami.
„Jak zwykle o czasie” –
pomyślałem, a na mojej twarzy pojawił się wyraz samozadowolenia. W takim tłumie
jak ten najłatwiej jest się obłowić. Nikt nie pilnuje swoich kieszeni czy
plecaków. Parę sprawnych ruchów i w ciągu kilku minut jesteś w stanie „zarobić”
niezłą sumkę. Ruszyłem przed siebie lustrując wzrokiem sylwetki przechodniów. Moją
uwagę przykuł rosły mężczyzna, wiek około czterdziestki, po zegarku na lewym
nadgarstku mogłem stwierdzić, że jest nadziany… wprost idealna ofiara. Rozmawiał
przez telefon, co czyniło go łatwym celem. Zmierzyłem go wzrokiem w celu
zlokalizowania portfela. Dostrzegłem go, gdy ten mnie minął. Oczywiście, jak większość facetów, trzymał
cały swój dobytek w tylnej kieszeni dżinsów. Idiota… niech nawet nie myśli, że
będę mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia zwijając mu go z portek. Odwróciłem się
na pięcie i począłem wspinać się za nim. Gdy odległość między mną a mężczyzną
była minimalna uderzyłem go barkiem w tym samym czasie sięgając ręką do kieszeni
jego spodni. Zwinięta gazeta zajęła miejsce portfela, a ten trafił do kieszeni mojej
bluzy.
- Przepraszam –
rzuciłem w stronę gostka, udając, że się potknąłem, gdy ten odwrócił się w moim
kierunku. Niczego nieświadomy koleś pokręcił jedynie z dezaprobatą głową, a ja
minąłem go spokojnym, nie wzbudzającym podejrzeń krokiem.
Zdjąłem z głowy
kaptur i przeczesałem włosy palcami mijając przejście dla pieszych, po czym skręciłem
w pierwszą ulicę po mojej prawej. Oparłem się o mur jednego z budynków
zapalając kolejnego szluga, a następnie wykręciłem numer do Hooda.
- No siema stary, jak
poszły łowy? - rzuciłem jak tylko mój kumpel odebrał telefon.
- Nie jest źle, 200
dolców i dwie karty kredytowe.
- Nieźle, stawiasz dzisiaj
piwo!
- Haha. Nie tak prędko,
teraz ty się pochwal.
- Chwila…- Wyjąłem z
kieszeni skórzany portfel, w którym doliczyłem się dwóch kart płatniczych, trzech
kart kredytowych, w tym jednej firmowej oraz prawie siedmiu stów gotówki. – No dobra,
ja stawiam dzisiaj piwo. – zaśmiałem się do słuchawki
- Gadaj ile Ci wpadło?
- Samej gotówki prawie
siedemset…
- Ty skurwielu! Jakim
cudem zawsze masz takie szczęście?! – Kumpel zaśmiał się do słuchawki.
- Nazwałbym bym to raczej
dobrym zmysłem obserwacji. Koleś miał złotego rolexa…ale zegarek już mu
darowałem. – Podrzuciłem swoją zdobycz w ręku, po czym schowałem ją z powrotem
do kieszeni.
– Wspaniałomyślny pan
Irwin… wpadasz dzisiaj do Michaela? Wciąż mamy do skończenia ten silnik…
~*~
(Skylar's POV)
(Skylar's POV)
- James, popatrz na to
cudeńko! – szepnęłam w ucho przyjacielowi mijając czarne audi.
- Ktoś musi być
wyjątkowo głupi zostawiając taki wózek w bocznej uliczce. – Blondyn pokręcił
kpiąco głową. – Nawet ty dałabyś radę zwinąć go bez problemu.
- Oh przestań, bo się
zarumienię. Poza tym, nie chcę cię wygryźć z interesu. Pozostanę przy łupach
mniejszego kalibru. – odparłam żartobliwie w stronę blondyna.
- A propos małych łupów,
masz okazję pokazać na co cię stać. – Przyjaciel zwrócił moją uwagę na faceta przed
nami, który chował właśnie portfel do prawej kieszeni. Nie byłam w stanie
stwierdzić ile miał lat, ale strzelałam, że w najgorszym przypadku musi być
niewiele starszy ode mnie. Przemyślałam szybko plan działania po czym
poprawiłam w teatralnym geście włosy, na co James odpowiedział śmiechem
- Czas trochę zarobić…
pożycz fajki. – Rzuciłam w jego kierunku, a gdy ten podarował mi paczkę z czerwonym
napisem Chesterfield, ruszyłam pewnym krokiem w kierunku nieznajomego, który
rozmawiał przez telefon. Z torebki wygrzebałam zepsutą zapalniczkę i poczęłam „przypalać”
papierosa wciąż zbliżając się do kolesia naprzeciwko mnie. Musiał dostrzec mnie
kątem oka – bardzo dobrze, na to liczyłam. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po
czym odwrócił się pociągając kolejny raz dym z papierosa.
- Niech to szlag!
Powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszał. Zwróciłam tym samym jego uwagę.
Ok, teraz czas na kontakt wzrokowy. Uśmiechnęłam się niewinnie do nieznajomego,
który rozmawiał przez telefon, a ten uniósł delikatnie brew. Zmniejszyłam
między nami odległość naruszając nieco jego sferę prywatności, ale jak widać
nie za bardzo mu to przeszkadzało.
- Hej, masz może zapalniczkę?
Spytałam się mimo, że chłopak nadal rozmawiał przez telefon. W odpowiedzi ten uśmiechnął
się, po czym wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i podał mi ją. Zapaliłam papierosa spoglądając się na niego,
pilnując, by nie spuścił wzroku.
Teraz najważniejsza
część. Zaciągnęłam się dymem i uniosłam zapalniczkę.
- A załatwiłeś już
części? - nieznajomy blondyn wciąż spoglądał na mnie prowadząc w tym samym czasie
konwersację przez telefon.
-Dzięki. – Powiedziałam
bezdźwięcznie chowając mu zapalniczkę do kieszeni i wyjmując swój łup.
- Nie ma sprawy. –
Rzucił wypuszczając dym z ust. Jeszcze
raz posłałam w jego kierunku promienny uśmiech i ruszyłam przed siebie. Parę
metrów dalej zadowolona z siebie rzuciłam papierosa na ziemię. „To było
dziecinnie proste” pomyślałam.
~*~
(Ashton's POV)
- Do kogo mówiłeś? – Ze
słuchawki dobiegł pytający głos. Ostatni raz zmierzyłem wzrokiem ładną brunetkę
i rzuciłem niedopałek na ziemię.
- Nie do ciebie.
Słuchaj Cal, jadę dzisiaj dogadać się z jednym fa… - Nagle coś do mnie dotarło.
Sięgnąłem do kieszeni bluzy by przekonać się, że brakuje w niej portfela.
- Kurwa mać!
- Stary, co się stało?
- Suka ukradła mi
portfel! Krzyknąłem do słuchawki.
- Haha, dałeś się
okraść? – Nie odpowiedziałem nic. Rozłączyłem się i krzyknąłem wiązankę
przekleństw w kierunku dziewczyny, która zdążyła się już znacząco oddalić. Laska
rzuciła się do ucieczki, a ja pobiegłem za nią. Niech ja tylko ją dorwę…
~*~
(Skylar's POV)
W końcu go zgubiłam.
Dobrze, bo nie wiem ile jeszcze czasu dałabym radę uciekać w tych butach.
Akurat, kiery raz na ruski rok postanowiłam zrezygnować z trampek na rzecz
botek musiałam trafić na ogarniętego kolesia. Niestety nie zawsze wszystko
uchodzi nam na sucho, nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Taka specyfika
zawodu… byłam przygotowana na ewentualne konsekwencje związane z porażką. Korzystając
z okazji stanęłam na chwilę opierając się o ogrodzenie jednego z budynków by
zaczerpnąć powietrza. Spojrzałam na zdobycz, której w całym tym zapędzie nie
zdążyłam schować do torebki. Otworzyłam portfel i moim oczom ukazała się niezła
suma pieniędzy. „Ok, rozumiem dlaczego byłeś taki zdeterminowany” powiedziałam
sama do siebie, po czym wyjęłam dowód osobisty chcąc sprawdzić tożsamość
kolesia. To co zobaczyłam rozbawiło mnie niezmiernie. „To chyba jakiś żart” zaśmiałam
się z tego zbiegu okoliczności, kiedy usłyszałam nad sobą męski głos.
- Ekhm, To chyba należy
do mnie. - Blondyn, którego kilka minut wcześniej okradłam stanął przede mną z
założonymi rękoma. Na jego twarzy malował się spokój, ale wiedziałam, ze
najchętniej to pewnie złoił by mi w tej chwili skórę. Jakby nie było zwinęłam
mu prawie tysiąc dolców sprzed nosa…
~*~
(Ashton's POV)
- Ekhm, To chyba należy
do mnie… - rzuciłem w kierunku brunetki, która nadal dyszała oparta o metalowe
ogrodzenie. W chwili, gdy usłyszała mój głos, spojrzała na mnie zrezygnowana. W
jej zielonych oczach widziałem frustrację.
- Oh ty? Na serio?
- Myślałaś, że pozwolę
Ci uciec z taką kasą? Kochana, pieniądz piechotą nie chodzi. – Dziewczyna podniosła
się i stanęła naprzeciwko mnie naruszając moją przestrzeń personalną. To chyba
był jej nawyk. Była o głowę niższa, ale nie przeszkodziło jej to spoglądać na
mnie z wyższością.
- A ja niestety tak,
benzyna drożeje i takie tam, rozumiesz co nie?
- Oh biedne dziecko,
wzruszyła mnie twoja historia… a teraz oddaj, co nie twoje. – Wyciągnąłem rękę,
na co ta zaśmiała się kpiąco.
- Z tego co wiem, to ten
portfel nie jest także twój, także sorry, ale nic z tego. No, chyba że nazywasz
się Jordan McAvey, masz 44 lata i pochodzisz z Melbourne. – Zacząłem się
irytować. Brunetka uśmiechała się w moim kierunku ironicznie, więc dużo wysiłku
włożyłem, by zabrzmieć jak najłagodniej potrafię.
- Słuchaj złotko,
bardzo bym chciał, żebyśmy się rozstali w pokoju. Nie, żebym nie mógł zwinąć
dziesięciu takich portfeli, ale tu chodziło o godność.
- Ah rozumiem: „co to
za złodziej, który dał się okraść?” – nastolatka teatralnie wydęła usta.
- Dokładnie, rozumiesz
mnie prawda? Jeśli więc nie chcesz mieć żadnych nieprzyjemności lepiej mi go
oddaj.
- Ok, no spoko, tylko
co ja będę z tego mieć? – Dziewczyna znów posłała mi to spojrzenie pełne
politowania wrzucając portfel do torebki zawieszonej na ramieniu.
- Odpalę ci część.
Kupisz sobie drogą kieckę. – W odpowiedzi usłyszałem donośny śmiech. Laska na
serio zaczynała mnie wkurzać. Jeśli myśli, że zatrzyma ten portfel, który tak
bezczelnie trzyma tuż przed moim nosem w otwartej torebce, to się grubo myli. W
sumie to mam teraz dobrą okazję…
- Hahaha nic z tego, mogłeś
bardziej się pilnować. Ta dziecinka należy teraz do mnie. A teraz wybacz, idę
kupić sobie – jak to określiłeś - „drogą kieckę”.
- Hmm, obawiam się, że
to będzie niemożliwe. – Pomachałem jej przed nosem kawałkiem skóry wypełnionym
pieniędzmi, który sekundę wcześniej wyciągnąłem z jej torby. Mina brunetki była
bezcenna. – Pamiętaj, że ja też jestem złodziejem – Posłałem w jej kierunku
szyderczy uśmiech chowając portfel do kieszeni bluzy. - Muszę jednakże przyznać
złotko, że jesteś niezła. – dodałem po
chwili.
- Na imię mi Skylar.
Możesz sobie darować to „złotko”. – odparła sfrustrowana brunetka
- Sky… Bez urazy, jak
to mówią, co nie? Powodzenia następnym razem.– Odwróciłem się i poszedłem w
swoją stronę.
- Powiesz chociaż jak
się nazywasz? – Usłyszałem za sobą głos dziewczyny. Odwróciłem się nie
przerywając chodu i odpowiedziałem
- Ashton.
***
- Stary, co tak długo? – Spytał
Calum, gdy wsiadłem do jego samochodu.
- Miałem pewne
komplikacje. Ale już po wszystkim.
- Pokaż ten swój
dzisiejszy łup…
Wyjąłem portfel, ale
nie tego oczekiwałem, gdy go otworzyłem. W sumie mogłem się tego spodziewać.
Laska jest lepsza niż myślałem. Zdążyła jakimś cudem wyjąć całą gotówkę. Mimo
woli zacząłem się śmiać
- Skylar… -
powiedziałem pod nosem, podczas gdy kumpel patrzył się na mnie, jak na pacjenta
psychiatryka.
____________________________________________________________________________________________
Romans wisi w powietrzu! :D
OdpowiedzUsuń