niedziela, 21 września 2014

Rozdział XII


~*~
(Ashton’s POV)
- Jedziemy już jakieś pięć godzin, dostałam odleżyn. – Jęknęła Skylar poprawiając pozycję na fotelu pasażera. Na tylnym siedzeniu rozsiał się wygodnie nasz ulubiony człowiek Judda, Dougie, który kończył właśnie pić napój energetyczny. – No i muszę do toalety. – Dodała po chwili spoglądając na niego w odbiciu bocznego lusterka. Poynter pociągnął ostatni łyk napoju, po czym podał jej butelkę przez ramię. 
- Masz, nie krępuj się. – Brunetka odwróciła się w jego kierunku i jedynie obdarzyła go długim, znaczącym spojrzeniem. W samochodzie panowała cisza, a atmosferę można było ciąć nożem. 
- Gdzie w ogóle jedziemy? Chcecie nas zajeździć na śmierć? – Spytałem znudzony. Może nie byliśmy w drodze od pięciu godzin, ale trzy to na pewno. Zdążyliśmy opuścić Sydney i kierowaliśmy się za czarnym Audi pustą szosą prowadzącą donikąd. Słońce zdążyło się schować za horyzont, a na zegarze dochodziła godzina 20. Coraz bardziej zaczynałem się stresować tym, co czeka nas na końcu tej trasy. 
- Powiedzmy, ze czeka was małe szkolenie BHP. Pozwolicie, że zapuszczę muzykę? Trochę tu drętwo. – Poynter wyjął telefon z kieszeni porwanej kurtki jeansowej.
- Nie przepadam za przyzwoitkami. – Powiedziałem sarkastycznie i poprawiłem przednie lusterko, by mieć na niego oko. Koleś na tylnym siedzeniu przełączał kolejne piosenki na losowym wybieraniu, gdy w końcu trafił na utwór idealny. Tym zachowaniem tak bardzo przypomniał mi w tej chwili młodego. Gdy usłyszałem charakterystyczny, epicki gitarowy riff poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła. 

‘Livin' easy, lovin' free Season ticket, on a one - way ride’

-  O i co jeszcze? Może Bohemian Rapsody nam tu zapuścisz? – Usłyszałem podirytowany głos mojej towarzyszki.
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem. – Poynter puścił oczko do Skylar, a ta odwróciła się zniesmaczona i utkwiła wzrok w tablicy rejestracyjnej wozu przed nami. Blondyn jedynie zaśmiał się pod nosem i zaczął śpiewać wysokim, chłopięcym głosem refren piosenki:
- I'm on the highway to hell, On the highway to hell…

***

W końcu samochód przed nami zjechał z szosy. Znaleźliśmy się na kompletnym odludziu. Wokół nas gdzieniegdzie rosły pojedyncze krzaki bliżej nieokreślonego gatunku. Pod kołami aut szeleściła sucha trawa mącąc kompletną ciszę tego miejsca. Byliśmy daleko od metropolii, a brak jakichkolwiek świateł wokół nas sprawił, że nad nami rozpościerał się baldachim gwiazd. Całość przytłaczała swoją intymnością, mimo otwartej przestrzeni otoczenie przyprawiało o atak klaustrofobii. W końcu zatrzymaliśmy auta.
- Zostaw włączone światła. – Polecił Poynter nim wysiedliśmy z camaro.
- Ash. – Szepnęła Sky łapiąc mnie za ramię. Czułem jak jej ręka drży ze strachu, a głos łamie się przy każdym kolejnym słowie. – Nie podoba mi się to miejsce. Powiedz, że nie skończymy w workach.
- Nie spieszy mi się na tamten świat. Chciałbym cię jeszcze kiedyś przelecieć. – Odpowiedziałem chcąc rozluźnić atmosferę.
- W takich momentach ci się na seksistowskie żarty zebrało? 
Stanęliśmy między autami. Sky trzymała się kurczowo mojego ramienia. Ja przyjąłem typową dla siebie, obojętną postawę próbując ukryć śmiertelne przerażenie całą sytuacją. Z czarnego audi wysiadł nasz boss. Podszedł do nas leniwym krokiem zapalając papierosa przy użyciu tradycyjnych zapałek.
- No proszę, nie cygaro? – Spytałem próbując zabrzmieć luzacko.
- A co ja jestem? Don Corleone? 
- Powiedziałbym, że bliżej ci do Al Capone, ale jak wolisz Ojca Chrzestnego to nie będę się spierał.
- Dowcipniś z ciebie, Irwin. – Stwierdził Judd wydmuchując dym z ust.
- Rozluźniam atmosferę. – Odpowiedziałem nieco lękliwie. 
Tymczasem z czarnego audi, a dokładniej z bagażnika Jones wraz z Poynterem wyciągnęli mężczyznę i przyprowadzili go przed nasze oblicze. Związane ręce, czarny worek na głowie. Skąd ja to znam. Światła samochodowe oświetlały jego sylwetkę. W końcu Poynter zdjął z jego głowy czarny materiał i mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Facet na oko miał jakieś trzydzieści lat, był pobity i zmęczony, ledwo trzymał się na nogach. Przekrwione oczy oraz sine usta kazały mi twierdzić, iż był uzależniony od twardych prochów.  
- Witaj Matty, jak się miewasz? – Spytał serdecznym tonem Judd, gdy stanął z nim twarzą w twarz. 
- Judd, to nie było tak jak myślisz. – Mężczyzna zaczął się kajać. Ciekawe co też takiego zrobił, a co gorsza… co planuje z nim zrobić Harry.
- A jak? Proszę wytłumacz mi to, bo z tego co pamiętam, to miałeś być moim dealerem. Natomiast moja amfa znikała, a pieniędzy nie przybywało. – Judd pociągnął kolejnego bucha. Mężczyzna zaczął łkać, myślałem, że narobi w gacie ze strachu. Harry zaśmiał się jedynie donośnie.
- Co za żałosny widok. I na co ci to było? 
- Zrozum mam rodzinę na utrzymaniu, dzieci niedawno poszły do szkoły. Zlituj się.
- Myślisz, że obchodzą mnie twoje dzieci? Myślisz, że obchodzisz mnie ty? Jesteś jedynie żałosnym karaluchem, który nie wie co to cudza własność. Kradniesz moje pieniądze? Kradniesz mój towar? Nie mam dla ciebie żadnego szacunku. 
- Judd, proszę cię…
- Oh przymnij się i wstydu sobie oszczędź. Czyż nie jest wkurwiający? – Judd odwrócił się w naszą stronę. – Widzicie kochani. Tak to jest jak ktoś nie wykonuje swojej pracy tak jak należy. Ten oto pan handlował moim towarem zatrzymując część zysków dla siebie. Żeby tego było mało, jak z resztą widać po jego wyglądzie, sam również chętnie używał sobie mojej amfetaminy. Teraz będzie musiał spłacić dług. 
W tym momencie sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki i wyciągnął z niej pistolet. Skylar wstrzymała oddech i ścisnęła moje ramie wbijając w skórę paznokcie. Moje mięśnie napięły się gwałtownie. Wiedziałem, co nastąpi za moment, nie chciałem na to patrzeć. Judd z pokerową twarzą odbezpieczył broń i wymierzył nią w mężczyznę. Ten cofnął się gwałtownie i zaczął płakać.
 Oddano strzał.
Oboje z brunetką wzdrygnęliśmy się na odgłos wystrzału. Mężczyzna oberwał w kolano i padł z krzykiem na ziemię. Już nigdy nie będzie w stanie chodzić. O ile w ogóle kiedykolwiek będzie miał okazję wstać. Judd rzucił w jego kierunku torebką z białym proszkiem, która wylądowała na jego brzuchu. Wnioskuję, iż była to działka amfy. 
- Masz, ulżyj sobie.
- Pierdol się Judd! Zobaczysz jeszcze! Ktoś ci w końcu wpakuje kulę w łeb! Popierdolony socjopata! – Łkanie przerodziło się w wiązankę przekleństw. Na chwilę odwróciłem wzrok, by dostrzec, że zarówno Poynter jak i Jones zajęli już miejsca w samochodzie. To oznaczało jedno, przedstawienie dobiega końca. Judd rzucił papierosa na ziemię gasząc go butem, po czym oddał kolejny strzał. 
I kolejny. 
I jeszcze jeden.
Łącznie cztery kule znalazły się w ciele mężczyzny. Skylar schowała twarz w moich ramionach tłumiąc krzyk, podczas gdy ja w osłupieniu przyglądałem się rosnącej kałuży krwi, która momentalnie wsiąkała w suche podłoże. Na naszych oczach odbyła się egzekucja. Na naszych oczach rozegrała się scena jak z filmu gangsterskiego. Czułem jak grunt osuwa mi się spod nóg. 
- Życzę przyjemnego powrotu do domu. Mam nadzieję, że wyciągnęliście coś z tej lekcji. – Po tych słowach Harry wsiadł do czarnego audi, które odjechało z piskiem opon zostawiając nas samych na tym pustkowiu.
Z trupem pod nogami.
‘Tsa, że jesteś popierdolonym psychopatą’ pomyślałem, jednak nie wykrztusiłem z siebie ani jednego słowa. Sky nadal trzymała się kurczowo mojej koszulki oddychając ciężko.
- Chodź Blake, wracajmy do domu. – Pogładziłem ją po kasztanowych włosach, po czym zaprowadziłem do auta.
Brunetka podkurczyła nogi na fotelu pasażera i objęła je ramionami. W jej oczach widziałem paraliżujący strach, Cała się trzęsła, a po policzkach spływały jej łzy. 
- On go zabił. On go zabił i po prostu zostawił na tym zadupiu. – Mruknęła, gdy w końcu usiadłem za kierownicą. Sięgnąłem na tylne siedzenie po kurtkę i okryłem jej drobne ramiona. Następnie odpaliłem auto i skierowałem się z powrotem na szosę prowadzącą do Sydney.

*

Kolejno mijaliśmy drogowskazy pokazujące ilość kilometrów dzielących nas od miasta. Jedynym odgłosem jaki było słychać był warkot silnika camaro. Mięliśmy za sobą już spory kawałek drogi, jednak nadal czekało nas parę godzin jazdy. 
Po pewnym czasie dostrzegłem pierwsze budynki, kolejno pojawiały się po obu stronach domki jednorodzinne, magazyny, zajazdy. 
- Witamy w Sydney. – Powiedziałem do siebie, po czym spojrzałem na Skylar. Brunetka przysnęła zwinięta w kulkę na siedzeniu obok. Jej głowa oparta była o szybę samochodu. Wydawała się taka drobna i krucha. Aż trudno uwierzyć, że tak mała istota skrywa taki charakter. Gęste włosy opadały na jej twarz ukrywając sińce pod oczami. Mimo, że byliśmy już na obrzeżach Sydney, od domu dzieliło nas jeszcze trochę czasu. Postanowiłem więc zatrzymać się na parkingu najbliższego hotelu. Było już grubo po dwudziestej trzeciej i nie byłem pewien, czy przyjmą nas o tej porze, jednak widok zmęczonej brunetki, skulonej w niewygodnej pozycji był nie do wytrzymania. Sam z resztą również ledwo trzymałem się na nogach. Wyłączyłem silnik, gdy zatrzymałem się na parkingu przed schludnym kompleksem budynków. Szturchnąłem lekko brunetkę w ramię, a ta gwałtownie otworzyła oczy.
- Sky, zatrzymamy się na noc. Musisz się wyspać. - Brunetka nie odpowiedziała. Bez słowa wysiadła z auta i poczekała, aż zajmę miejsce u jej boku. Objąłem dziewczynę ramieniem i udaliśmy się do hotelu.
Lobby hotelowe wyglądało nowocześnie. Nie był to jakiś podrzędny motel, ale do luksusowych apartamentowców również nie należał. Jak na nasze potrzeby był w sam raz. Na recepcji konsjerż czytał w samotności lokalną gazetę. Wytrąciłem go z lektury cichym chrząknięciem. Nasza późna wizyta wywołała lekkie zdziwienie na jego twarzy. Poprosiłem o dwa oddzielne pokoje dla mnie oraz dla Skylar i odebrałem od niego karty. Potem udaliśmy się na wskazane przez niego piętro budynku. 

***

 Pokój na trzecim piętrze hotelu, w którym postanowiliśmy zatrzymać się na noc nie należał do ekskluzywnych, jednak nie można było go porównywać do tych, które wynajmuje się „na godziny”. Przekraczając próg pomieszczenia zarówno kartę jak i telefon odłożyłem na drewnianą komodę. Rozejrzałem się po dość surowym wnętrzu. Na ścianach brak obrazów, duży telewizor zawieszony na przeciwko dwuosobowego łóżka o drewnianej ramie, po prawej stronie drzwi do łazienki, a obok nich mini lodówka. Po lewej stronie znajdowały się przeszklone drzwi prowadzące na mały balkon z widokiem na drugi budynek na przeciwko. Opadłem zrezygnowany na pokryte śnieżnobiałą pościelą łóżko i opuściłem głowę między nogi próbując wyrzucić z pamięci to, co wydarzyło się przed jakąś godziną. Nie byłem pewien jak udało mi się przejechać taki kawał drogi bez spowodowania wypadku, gdyż ręce trzęsły mi się jak babci Michaela.  Powoli czułem jak wzbiera we mnie złość. Dlaczego mnie to spotkało? Ukradłem zbyt wiele portfeli? Naciągnąłem za dużo staruszek? ‘Dopadła cię w końcu karma’ powiedziałem sam do siebie ‘Dopadła i zgniotła jak karalucha’. W przypływie frustracji chwyciłem jedną z poduszek i cisnąłem ją przed siebie przewracając lampę stojącą w rogu pokoju. Z moich ust wydobyło się soczyste ‘kurwa’, gdy żarówka pękła przy upadku.
Wziąłem głęboki wdech, po czym położyłem się na łóżku pozwalając, by moje nogi swobodnie zwisały z jego końca. Cisza panująca wokół była przytłaczająca, nie pozwalała schować złych wspomnień w najczarniejszym zakamarku pamięci wystawiając je na świecznik. Przynajmniej serce mi już nie waliło tak mocno jak jeszcze niedawno. Ciekaw byłem jak radzi sobie Skylar. Gdy po raz ostatni ją widziałem wyglądała okropnie i ledwo stała na nogach. Dziurę w mojej głowie wiercił pomysł pójścia do niej, sprawdzenia czy wszystko z nią w porządku. Przez chwilę żałowałem rezerwacji dwóch oddzielnych pokoi, ale wiedziałem, że nie będzie się czuła komfortowo ze mną w jednym pomieszczeniu. Z resztą byłoby to dość chamskie z mojej strony, gdybym wpakował nas do jednego pokoju, to przecież nie jest film dla nastolatków.
- Co bym dał za porządne 0,7. – Powiedziałem sam do siebie, po czym usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi, a następnie głuche stuknięcie szkła o szkło.
Uniosłem głowę, a w progu zobaczyłem drobną brunetkę opartą o framugę drzwi, trzymającą w jednej dłoni dwie szklanki oraz w drugiej butelkę whisky. Rozejrzała się leniwie po pokoju, po czym westchnęła ciężko i postawiła trunek na komodę odwracając się do mnie plecami, by napełnić szklanki. Jej szara koszulka uniosła się przy tym nieco odsłaniając kawałek pleców. Nieświadomie zjechałem wzrokiem nieco niżej przygryzając wargę. Na chwilę moje myśli uciekły w nieco przyjemniejsze rejony. Wtedy usłyszałem jej zabarwiony delikatną chrypką głos: 
- Gapisz się na mój tyłek. Znów obleję ci fiuta alkoholem... – Powiedziała spokojnie, mimo wszystko nie bardzo przejmując się faktem, że właśnie w tej chwili rozbierałem ją wzrokiem. Nic nie mogłem na to poradzić, jestem fanem kobiet, a Skylar jest seksowna. I choć działa mi na nerwy, to nie mogłem odmówić jej tego atutu. Dziewczyna odwróciła się powoli, po czym podała mi szklankę.
- Boy hotelowy ma dojścia. Wykorzystałam fakt, że jest dwudziestoletnim prawiczkiem i dla ładnej dziewczyny zrobi wszystko. – Wyjaśniła zajmując miejsce na podłodze przede mną.
- Skąd wiesz, że to prawiczek? – Spytałem pociągając łyk drinka.
- Proszę cię, to zawsze widać. Ty na przykład nie jesteś prawiczkiem, ale wielu partnerek też nie miałeś.
- Hmm, ciekawe. Po czym to stwierdzasz? – Zaśmiałem się pod nosem zerkając na nią z ukosa. Ta spojrzała w górę wyginając usta w podkówkę, po czym stwierdziła z przekąsem.
- Zachowam to w sekrecie. – Wypięła język wywołując uśmiech na mojej twarzy. Przez chwilę panowała między nami cisza, po czym Sky postanowiła kontynuować temat.
- To ile ich było?
- Ile kogo? – Zrobiłem zdziwioną minę, a brunetka zmieniła pozycję klęcząc teraz przede mną.
- Dziewczyn, które skradły coś więcej niż całusa od ciebie. No powiedz, było ich więcej niż pięć?
- Mniej. Trzy.
- Co tak słabo panie Irwin? 
- Co to za przyjemność, gdy uprawiasz seks z przypadkową dziewczyną w klubowym kiblu?
- Gentleman z ciebie, co?
- Nie chcę robić konkurencji Hoodowi. On leci na ilość, ja stawiam na jakość. Dlaczego w ogóle mówimy o moich przygodach miłosnych? Pomówmy o Tobie.
- Może lepiej nie. 
- Dobra, w takim razie, co powiesz na grę w dwadzieścia pytań? Po każdej odpowiedzi druga osoba pije? 
- Ok, zaczynaj. – Sky przystała na moją propozycję.
- Ulubiony zespół?
- Ty tak na serio? – Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jej ust, gdy usłyszała moje pytanie.
- Zaczynam łagodnie. – Wypiąłem język – To jak? Czego najchętniej słuchasz?
- The Kooks.
***

Oglądanie Skylar pod wpływem alkoholu było prawdziwą gratką dla oczu. Zwykle pochmurne spojrzenie zastąpiły małe ogniki tańczące w źrenicach, rumiane policzki nadające jej zadziorności przybrały ciemnoróżowy odcień, włosy w nieładzie po swobodnym tańcu, jaki wykonała do jednej z piosenek The Kooks, gdy postanowiliśmy umilić sobie wieczór muzyką opadały na jej czoło przykrywając pół twarzy. Była przy tym taka rozluźniona, dawno nie widziałem jej pozbawionej stresu. Sam również musiałem przyznać, że alkohol dał o sobie znać bardzo szybko nieco zniekształcając mój pogląd na otaczającą nas rzeczywistość. Z całej siły starałem się nie dać po sobie poznać, jak bardzo whisky uderzyło mi do głowy. Gdy po raz kolejny opróżniliśmy naczynia z trunku poszedłem nalać następną, już ostatnią tego wieczoru kolejkę. Odstawiając pustą butelkę na komodę poczułem na sobie ciepły oddech dziewczyny, która sięgała po mój telefon by zmienić piosenkę. Po chwili z głośnika wydobyły się pierwsze dźwięki utworu ‘Sex’ The 1975. Odwróciłem wzrok w jej kierunku obserwując, jak oparta o drewniany mebel czeka, aż podam jej szklankę. Ramiączko koszulki delikatnie osunęło się na jej ramieniu przyciągając moje spojrzenie. Nie bardzo kontrolowałem to, co aktualnie działo się w mojej głowie. Wiedziałem jedno, jeśli nie wyznaczę sobie granicy, to dzisiejszy wieczór może się skończyć źle. Nie spuszczając wzroku ze Skylar podałem jej szklankę. Niepewnie wyciągnąłem dłoń i poprawiłem rozpraszające mnie ramiączko, delikatnie gładząc wierzchem dłoni jej nagie ramię. Poczułem przy tym jak pod wpływem mojego dotyku jej ciało poruszyło się nieznacznie a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Świadomość, że mam na nią taki wpływ schlebiała mi i to bardzo. Uniosłem wzrok napotykając jej wyczekujące spojrzenie. Brunetka śledziła każdy mój ruch z ciekawością. Napięcie między nami powoli narastało powodując przyspieszenie mojego pulsu. Przegryzłem wargę, gdy w mojej głowie pojawiła się kolejna niebezpieczna myśl. Przesunąłem dłoń wyżej, na jej rozpaloną szyję. Palce drżały mi przy tym delikatnie jak piętnastoletniemu chłopcu, który po raz pierwszy ma okazję dotknąć kobiety nie będącej jego matką. Zanim jednak poczyniłem kolejny krok, przypomniałem sobie o przeszłości dziewczyny, więc szybko zabrałem rękę nie bardzo pewien, na co tak naprawdę liczyłem tworząc w głowie scenariusz dalszych wydarzeń. Skylar uniosła pytająco brew po czym zaśmiała się cicho.
- Co jest panie Irwin? Boisz się dotknąć dziewczyny?

‘And now we're just outside of town And you're making your way down’

- Przestań, oboje wiemy, że nigdzie nas to nie zaprowadzi. – Uchyliłem szklane naczynie pozwalając, by palący trunek rozpłynął się po moim podniebieniu. ‘Spokojnie Ashton, nie daj się ponieść’ mówiłem w myślach jednocześnie pożerając wzrokiem stojącą przede mną Blake.  
- Ty, a może jednak jesteś prawiczkiem? – Brunetka postawiła krok do przodu skracając dystans między nami do minimum. Ciepło bijące od naszych ciał zagęszczało atmosferę. Mój oddech był dość płytki by przyprawić mnie o zawroty głowy. A może była to ona? W tej chwili nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak o zasmakowaniu jej pełnych warg o rubinowym kolorze.  – No powiedz Ashton, jak bardzo chciałbyś mnie teraz przelecieć.
- Skylar, przestań. Alkohol uderzył ci do głowy. – Powiedziałem, gdy ta uśmiechnęła się szyderczo, po czym wzięła łyk bursztynowego trunku. Miałem mętlik w głowie. Nie byłem pewien czy tylko testowała moją cierpliwość. Wiedziałem jedynie, że w tej chwili miała nade mną ogromną przewagę. Czułem jak moje policzki oblewa rumieniec. Całe ciało napięło się, gdy dziewczyna musnęła moją pierś dłonią.

‘And I'm not trying to stop you love But if we're gonna do anything we might as well just fuck’

- Szlag  by trafił tę piosenkę. – Zakląłem błądząc wzrokiem po pokoju. Skylar tymczasem rozpięła jeden z małych guziczków swojej koszulki przygryzając przy tym wargę i tym samym doprowadzając mnie do kresu wytrzymałości. Ta dziewczyna wzbudzała we mnie same skrajne uczucia. W tej chwili nie wiedziałem czego pragnąłem bardziej, czy uciec jak najdalej, czy przelecieć ją na tej przeklętej komodzie nie dbając o konsekwencje. – Mogłabyś przestać? – Powiedziałem praktycznie na wdechu.
- Zmuś mnie. – Brunetka puściła oczko i przegryzła prowokująco wargę. Gdy jej wzrok napotkał moje rozpalone spojrzenie wstrzymała oddech. To mi wystarczyło, by dać się ponieść. Ująłem jej twarz w dłonie przyciągając do siebie gwałtownie, a na jej ustach złożyłem pełen pożądania pocałunek.
Uczucie jakie towarzyszyło złączeniu naszych warg w tym pocałunku było nie do opisania. Pożądanie, strach, namiętność, pragnienie dominacji. Wszystko w jednym. Przez ten jeden moment prowadziliśmy ze sobą pojedynek. Grę, która pozbawiła nas oboje oddechu. Ona, przyparta do ściany, ja napierający całym ciałem na nią błądziliśmy dłońmi badając się nawzajem zachłannie. Wsunąłem język między jej wargi smakując ją. Do moich uszu dobiegł cichy jęk. Uśmiechnąłem się w pocałunku, po czym rozłączyłem nasze usta dysząc przy tym ciężko.
- Co to było? – Zaśmiałem się cicho przeciągając językiem po wargach. Skylar również zachichotała, po czym odparła:
- Oh zamknij się i chodź tutaj. – Przyciągnęła mnie bliżej całując delikatnie, zahaczając zębami o moją wolną wargę. Moje dłonie powędrowały niżej, na jej uda unosząc ją nieco. Sky wplotła palce w moje włosy, gdy począłem składać pocałunki na jej szyi, raz po raz zostawiając po sobie siny ślad. Wdychałem zapach jej ciała – słodką woń perfum zmieszaną z drażniącym nozdrza zapachem alkoholu. Połączenie intrygujące, sprawiające, że pragnąłem zasmakować jej całej, kawałek po kawałku. Tuż nad obojczykiem znalazłem jej czuły punkt. Skylar jęknęła z podniecenia gdy przeciągnąłem językiem po rozpalonej skórze.
- Ash, co my najlepszego robimy? – Spytała.
- Będziemy się martwić jutro. – Odparłem, po czym jednym ruchem ściągnąłem z siebie koszulkę, która wylądowała u naszych stóp.

***
(Skylar’s POV)

Obudziło mnie ciepło promieni słonecznych natarczywie wdzierających się przez okna do środka. Leniwie otworzyłam oczy zupełnie nieprzygotowana na ból jaki wywołało światło po napotkaniu moich źrenic. Całe czoło pulsowało przy próbie poruszenia się. Zebrałam siły, by unieść się nieco na łóżku i spojrzeć na zegar zawieszony nad drzwiami. Dochodziła godzina dziewiąta rano. Złapałam się za głowę, gdy poczułam nadciągający przypływ bólu. Spuściłam wzrok, po czym zorientowałam się, że mam na sobie koszulkę Ashtona. Czarny wyblakły t-shirt Joy Division wisiał na mnie jak na wieszaku
- Co do… - powiedziałam cicho, po czym dopadło mnie wspomnienie zeszłej nocy. Zapach jego ciała, dotyk jego warg, jego bliskość… - Skylar idiotko, co ty najlepszego zrobiłaś. – Nagle poczułam jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Mój wzrok powędrował w stronę drzwi balkonowych. Były otwarte, wiatr wprawiał w ruch poszarzałe zasłony. Na balkonie stał chłopak o blond włosach, biodra owinięte miał białym prześcieradłem. Wpatrywał się w przestrzeń przed sobą raz po raz pociągając dym z papierosa.
- Ashton… – Zaczęłam niepewnie. Chłopak wyrzucił niedopałek za balkon i odwrócił się powoli w moją stronę. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Chcąc nie chcąc zmierzyłam go wzrokiem, tym razem na trzeźwo. Był dobrze zbudowany, nie muskularny, ale o sportowej sylwetce. Umięśnione ramiona zdecydowanie stanowiły jego atut, na brzuchu również można było dostrzec zarys mięśni. Westchnęłam ciężko, po czym rzekłam: - Jeśli chodzi o wczoraj, to była…
- Jednorazowa sprawa. – Irwin zakończył zdanie za mnie nie patrząc w moim kierunku. Chwycił z komody telefon i począł pisać do kogoś wiadomość.
- Dobrze, że chociaż w jednej kwestii się zgadzamy. – Mruknęłam pod nosem.

_________________________________________________________________________________

Ha! Myśleliście, że dam wam tu pełnowymiarowego smuta co? Ah wy zboczuszki moje kochane, nie ma tak dobrze :P
Przez wzgląd na Skyton feels, zostawcie po sobie ślad w komentarzu J